Wielcy nieznani – takim tytułem można określać różne zjawiska, osoby, miejsca. Wszystkie te byty łączy ich wysokie znaczenie, którego wielkość jest wprost proporcjonalna do nierozpoznawalności. W historii przemysłu, jakim jest świat whisky, często natrafić można na takie postacie, miejsca czy fakty, które same w sobie nie prezentują ani nie przekazują dużego ładunku. Dopiero w zestawieniu z innymi lub przy rozkładzie wzniosłej konstrukcji, okazują się najważniejszym filarem lub czynnikiem tworzącym jego sukces. Przykład stanowić może rzeka Spey, która pomimo swojej wielkości i znaczenia, potężnieje wraz z dodaniem przyimka side. Jako Speyside, region o największym nagromadzeniu gorzelni w Szkocji, obszar ten jest szeroko rozpoznawalny i dostrzegalny. Sama jednak rzeka, bez kontekstu rozmywa się na tle swojego dorzecza, które przyćmiewa ją swoim majestatem. Podobnie jak imiona i nazwiska twórców, sponsorów czy budowniczych wielu gorzelni w regionie Speyside, znikają lub zacierają się w pamięci, a ich miejsce wypierane jest przez nazwy destylarni, których byli twórcami. Być może celowo ludzie ci ustępują miejsca nazwom swoich dzieł, które wiekopomne trwać mają w regionie Speyside, nad płynącym nurtem rzeki Spey. Jednak i one często znikają, stając się ofiarami własnego sukcesu. Świat whisky pomimo swojego przywiązania do miejsca, środowiska czy natury, rozrastając się, szuka coraz to bardziej uniwersalnych smaków i charakterów, które jednorodne zakłady zapewnić nie mogły. Eklektyzm smakowy, gwarantują konsumentom blenderzy, których imiona i nazwiska spersonalizowały się tak silnie w marki trunku, że dzisiaj trudność sprawia ich oddzielenie oraz ponowne uczłowieczenie. To właśnie za sukcesem każdej z takich mieszanek, stoją zastępy gorzelni, pośród których wiele pozostaje w cieniu - nierozpoznawalne odnoszą swój sukces jako element składowy wielkich graczy na arenie, jaką jest świat whisky.
Dzieje i losy wszystkich szkockich whisky niezależnie od regionu czy nawet czasu, łączy wielki kryzys w branży z przełomu XIX i XX wieku. Kryzys ten doprowadził do bankructwa przedsiębiorcę, wizjonera i budowniczego kilku szkockich destylarni - Johna Duffa. Urodzonemu w Aberchirder, Johnowi pisane było związać się z przemysłem „wody życia”. Już w początkach swojej kariery pracował w gorzelni Glendronach, gdzie zdobył doświadczenie. Następnie dla kontrastu został celnikiem w Fife Arms. Już w tamtym okresie jego umysł pochłaniała myśl o własnej gorzelni. W roku 1876 dzięki wsparciu przyjaciół Duff mógł zmaterializować swoje myśli i stworzyć swoją pierwszą gorzelnie Glenlossie. Zachęcony sukcesami swojej pracy wyemigrował w 1888 roku do Transwalu w RPA, gdzie próbował odnieść podobny sukces. Jak okazało się z czasem, jego sukces związany był silnie z ojczyzną, do której powrócił już w 1892 roku. Niezrażony swoją afrykańską porażką, wzniósł swoje kolejne gorzelnicze dzieło w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się kapliczka z XV wieku. Od tego uświęconego miejsca destylarnia wzięła swoją nazwę Longmorn, którą w wolnym tłumaczeniu można przetłumaczyć jako „miejsce pobytu świętej osoby”. Łaska spłynęła niewątpliwe na to miejsce, jednak nie na Johna, który w krótkim czasie otworzył kolejną gorzelnie Benriach, którą już po roku musiał zamknąć na całe 65 lat, zanim znowu ta rozpoczęła pracę. Duff zbankrutował i zmuszony był sprzedać swoje zakłady produkujące whisky. Podczas gdy wspomniana trzecia gorzelnia czekała na wznowienie pracy przez ponad pół wieku, Longmorn pracował bez ustanku przez całe lata kryzysu w branży. Do roku 1970 Longmorn Distillers Ltd. Pozostaje pod rządami Jamesa R. Granta i jego dwóch synów. W tym trudnym czasie destylarnia utrzymała się dzięki cenionemu przez blenderów charakterowi określanemu mianem „top dressing”. Cichy sukces i pozycja na mapie producentów, przyciągnęły do gorzelni młodego Japończyka imieniem Masataka Taketsuru. Nieznany nikomu w tamtym czasie młodzieniec, praktykował w zakładzie przez 5 dni, a zdobyte doświadczenie wraz z obserwacjami posłużyły mu w ojczyźnie do stworzenia własnej gorzelni. Odszukawszy obszar odzwierciedlający klimat w Szkocji, wiernie skopiował alembiki, na których pracował w Longmorn i stworzył jedną z najbardziej znanych do dzisiaj gorzelni w Japonii – Yoichi.
Lata 70 XX wieku to okres wielkiej fuzji pomiędzy producentem blended whisky - Hill, Thompson & Co. a The Glenlivet and Glen Grant Distilleries Ltd. i Longmorn Distillers Ltd. Tworzący The Glenlivet Distillers Ltd. Kolejne niespokojnie lata w branży, zaowocowały licznymi międzynarodowymi fuzjami, w których Longmorn będąc częścią The Glenlivet Distillers Ltd., przechodził z szkockich rąk na własność kanadyjskiego giganta Seagram’sa, by ostatecznie po dziś dzień pozostać częścią francuskiego potentata branży firmy Pernod-Ricard.
W XXI wieku Longmorn został poddany procesowi restrukturyzacji i modernizacji. Gorzelnie wyposażono w nowoczesne kadzie zacierne. Powiększono przestrzeń, gdzie brzeczka fermentuje w nowoczesnych pojemnikach ze stali nierdzewnej, kontrolujących temperaturę i warunki procesu. Ilość tych fermentatorów została również powiększona, a łączna liczba alembików wynosi obecnie 8 sztuk - wszystkie ogrzewane przez nowoczesne wymienniki ciepła. Moce produkcyjne dzięki tym zabiegom, zostały zwiększone o 30%. Uniwersalny charakter destylatu, cudownie reaguje z różnymi odmianami dębiny, rozwijając za każdym razem doskonały bukiet sensoryczny. W beczkach z dębu amerykańskiego powstaje złożona miodowo-owocowa lekkość, podczas gdy dąb europejski przydaje siły i ciężaru, pełnemu korzennej głębi. Rok 2015 przyniósł premierę nowej oficjalnej edycji single malt butelkowanej przez właściciela marki. Longmorn distiller's choice to połączenie destylatów nieokreślonych wiekowo, dojrzewających w trzech rodzajach beczek. Klasyczna beczka po bourbonie, beczka po hiszpańskim winie sherry oraz znane i lubiane w Szkocji beczki typu hogshead. Kolejne lata przyniosły deklarowaną wiekowo edycję, która dojrzewała przez 16 lat w dużej mierze w beczkach z pierwszego napełnienia po bourbonie, a całość dopełniają beczki po sherry i te z dębu europejskiego.
Longmorn pomimo zmian czasu i właścicieli, nadal pozostaje owym wielkim nieznanym. Pomimo swojej obecności na półkach sklepowych, nie odnosi spektakularnych sukcesów. Jego nieprzerwana droga w produkcji doskonałej whisky dla blenderów, jest pełna powodzeń, które odnosi pośrednio, będąc częścią wielu znanych i cenionych whisky mieszanych. Odmienny los wyniósł gorzelnie BenRiach do roli trunku sprzedawanego głównie pod własną banderą pomimo ponad 60 lat przestoju w produkcji. Bliźniaczy Longmorn mimo oficjalnej edycji dostępnej na rynku, nadal pozostaje diamentem skrytym w cieniu rzucanym przez własny sukces.