The Quiet Man to irlandzka whiskey, której nazwa nie jest przypadkowa. Stoi za nią osobista historia – syn barmana, Ciaran Mulgrew, postanowił stworzyć trunek ku pamięci swojego ojca. Ojciec przez lata nalewał whiskey innym, a sam pozostawał „cichym człowiekiem” za barem, stąd też nazwa. Marka pojawiła się na rynku w 2015 roku i od razu zwróciła uwagę na siebie tym, że łączy prostotę z elegancją. W ofercie można znaleźć różne wersje – od blendów, po single malty, a także edycje starzone 8 i 12 lat czy finiszowane w beczkach po sherry albo piwie Stout. To whiskey, która celuje zarówno w tych, którzy zaczynają swoją przygodę z Irlandią, jak i w bardziej wymagających koneserów.
Cała marka opiera się na rodzinnej opowieści. Ojciec Mulgrewa przez dekady pracował jako barman i choć przewinęły się przez jego lokal tysiące rozmów, żartów i zwierzeń, on sam pozostawał zawsze dyskretny, spokojny – taki właśnie „quiet man”. Ciaran chciał mu oddać hołd, a jednocześnie wskrzesić ducha whiskey z Derry, bo w tym mieście przez ponad sto lat nie produkowano lokalnie żadnego trunku. Pierwsze butelki powstały przy współpracy z destylarnią Cooley, ale plan od początku był prosty: zbudować własną destylarnię w Derry, przywrócić miastu whiskey i pokazać, że Irlandia Północna też ma w tej branży coś do powiedzenia.
Quiet Man korzysta z klasycznych metod irlandzkich – potrójna destylacja, lekki, owocowy charakter, do tego starannie wyselekcjonowane beczki. Najczęściej są to pierwsze napełnienia po bourbonie, co daje wanilię, karmel i świeże drewno, ale w ofercie pojawiają się też edycje finiszowane – na przykład w beczkach po sherry Oloroso albo piwnie Stout. Dzięki temu w niektórych wydaniach pojawiają się akcenty rodzynek, czekolady czy suszonych owoców.
Derry to nie jest typowy punkt na mapie irlandzkiej whiskey, dlatego Quiet Man od początku miał szansę zapisać się jako coś wyjątkowego. Miasto, znane głównie z burzliwej historii, zyskało nowy symbol – whiskey, która wraca do korzeni regionu. Klimat Irlandii Północnej, z wilgotnym powietrzem, łagodnymi zimami i niezbyt gorącym latem, sprzyja spokojnemu dojrzewaniu. Efektem jest trunek łagodniejszy niż wiele szkockich whisky, ale nadal z charakterem i głębią.
To whiskey dla ludzi, którzy szukają czegoś innego niż mainstreamowy Jameson czy Bushmills. Jest łagodna, ale nie banalna. Sprawdzi się na spokojny wieczór, kiedy chcesz napić się czegoś z historią i duszą. Młodsze wersje dobrze pasują na początek przygody, a 12-letnia butelka to już propozycja na prezent albo na wyjątkową okazję.
Quiet Man pachnie owocami, wanilią, lekkim karmelem. W smaku pojawiają się jabłka, gruszki, czasem nuty miodu i przypraw. W wersjach finiszowanych w beczkach po sherry – rodzynki, suszone śliwki, czekolada. To whiskey, którą można pić na czysto, z kilkoma kroplami wody, a młodsze edycje dobrze odnajdą się także z lodem. Pasuje świetnie do deserów – ciasta czekoladowe, sernik, ale też do delikatnych serów czy owoców.
Na tle innych irlandzkich marek Quiet Man nie jest gigantem, ale właśnie w tym tkwi jego siła. To whiskey niszowa, autentyczna, stworzona z pasji i rodzinnej historii, a nie jako produkt masowy. Irlandzka whiskey od kilku lat przeżywa renesans i na tym tle Quiet Man pokazuje, że nie trzeba być wielkim graczem, żeby robić rzeczy dobre i szczere.
Butelki Quiet Man są proste i eleganckie. Etykieta,niezależnie od koloru tła, ma charakterystyczną czcionkę. Projekt nie udaje luksusu, raczej mówi wprost: „to jest whiskey z historią, a nie gadżet”.
Mimo że marka jest młoda, zdobyła już poważne wyróżnienia – m.in. Double Gold w San Francisco World Spirits Competition oraz srebro w International Wine & Spirit Competition. To sygnał, że Quiet Man nie tylko ma ładną historię, ale też broni się w kieliszku.