Gorzelnie „Balvenie” została założona w 1892 roku przez Williama Granta w Zamku Balvenie. Grant zbudował również inną znaną destylarnię – Glenfiddich. Jęczmień wykorzystywany do produkcji whisky w Balvenie pochodzi z gospodarstwa znajdującego się na terenie zakładu. Opisywana gorzelnia to jedno z nielicznych miejsc, w których jęczmień jest w tradycyjny sposób ręcznie obracany na podłodze, trzy razy dziennie, z użyciem drewnianych łopat. Balvenie to wspaniałe wiktoriańskie zabudowania, które praktycznie w niezmieniony charakterze, przetrwały już ponad sto lat.
Wiktoriańska posiadłość – Zamek Balvenie z XIV wieku, znajduje się na wzgórzu, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok. Jedną z rezydentek majestatycznej posiadłości była lady Margaret Douglas, której pierwszy mąż został zamordowany na rozkaz Jakuba II, a drugi zginął podczas wojny prowadzonej przez wspomnianego władcę. Król prawdopodobnie z uwagi na tragiczne losy małżeństw lady Margaret pozwolił jej zamieszkać w Zamku. Wdowa niedługo później poślubiła Johna Stewarta. Czas odcisnął piętno na posiadłości, która podpadała w coraz większą ruinę. W 1724 roku szkocki architekt rozpoczął budowę drugiego Zamku Balvenie.
Podstawowy komponent wykorzystywany do produkcji trunków – woda, w destylarni Balvenie czerpana jest ze strumieni na wzgórzach Conval Hills. I choć ta sama woda zasila destylarnię Glenfiddich, uzyskiwany destylat w obu miejscach ma zupełnie innych charakter – odmienną paletę smakowo-aromatyczną.
Na początku działalności, gorzelnia korzystała z używanej aparatury destylacyjnej pochodzącej z obiektów Lagavulin i Glen Albyn. Obecnie na terenie destylarni pracuje między innymi kadź zacierna wykonana ze stali nierdzewnej, dziewięć kadzi fermentacyjnych z daglezji i pięć ze stali nierdzewnej, pięć alembików pierwszej destylacji, a także sześć alembików destylacji końcowej.
Trunki produkowane w gorzelni Balvenie dojrzewają w europejskich beczkach po sherry. Oczywiście w dzisiejszych czasach, coraz częściej właściciele gorzelni sięgają po coraz to ciekawsze rodzaje dębu. Klasycznie można spotkać w magazynach beczki z dębu amerykańskiego, w którym wcześniej dojrzewały bourbony.
Niegdyś podstawą produkcji Balvenie była whisky 10-letnia Founder's Reserve, wyróżniającą się bogatym i złożonym bukietem, o miodowo-słodkim smaku. Obecnie portfolio otwiera 12-letnia Balvenie DoubleWood (trunek dojrzewa najpierw w tradycyjnych beczkach po amerykańskim bourbonie, a potem otrzymuje wykończenie w beczce po sherry). Kolejne podstawowe edycje to trunek finiszowany w beczkach po karaibskim rumie oraz 17-letni trunek odpowiadający wspomnianemu wcześniej DoubleWood. Podstawowe serie zamyka whisky Balvenie PortWood 1991 (trunek dojrzewa najpierw w beczkach po amerykańskim bourbonie, a na końcu w beczkach po porto – stąd różowy kolor i bogaty smak). Warte uwagi były również edycje 15 i 30-letnie Balvenie Single Barrel. Ciekawą pozycją w portfolio gorzelni była 21-letnia Balvenie PortWood, Balvenie Vintage Cask 1973 i 50-letnia Balvenie Cask 191. Obecnie, liczne serie ukazują ciekawe koncepcje nawiązujące do historii marki, które wykorzystują dojrzewanie w trzech rodzajach beczek - prezentują trunki z najstarszych beczek z magazynów oraz ukazują produkowaną w jednym tygodniu w roku torfową ekspresie.
W 2005 roku na derenie destylarni Balvenie otworzono Centrum dostępne dla zwiedzających, które oferuje między innymi wycieczki oraz degustację. Ciekawym punktem jest możliwość obserwacji pracy bednarzy oraz ręcznego obracania jęczmienia (oczywiście w sezonie składowania). Oby odwiedzić Centrum należy dokonać wcześniej rezerwacji.
Jedna z ciekawostek o Balvenie dotyczy pierwszych właścicieli, drugiego zamku – Hrabiego Fife i jego żony. Ponoć posiadłość jest nawiedzana przez ducha Hrabiny, która poniosła śmierć podczas próby „wyleczenia” jej ze wścieklizny, której nabawiła się podczas schadzki z kochankiem, kiedy to ugryzł ją rozwścieczony pies. Hrabina zgodnie z panującym wówczas obyczajem, który miał być skuteczny w walce z wścieklizną, została „przyduszona” dwoma pierzynami. Leczenie okazało się skuteczne – Hrabina pozbyła się choroby, a przy okazji również życia. Co warte podkreślenia – Balvenie po dziś dzień, pozostaje w rękach rodziny założycielskiej, a produkcja, która odbywa się w zakładzie, jest niezwykle tradycyjna i nie wiele czerpie z nowych technologii. Balvenie zatrudnia własnych bednarzy, którzy zajmują się konserwacją beczek, a także kotlarzy, opiekujących się alembikami.