Evan Williams to jedna z tych marek, które przez lata wypracowały sobie status klasyki na rynku bourbonów i które trudno pominąć, mówiąc o historii Kentucky. To trunek, który na pierwszy rzut oka nie sili się na efektowność, a jednak w swojej prostocie i spójności pokazuje, czym bourbon powinien być – uczciwy, bogaty w smaku i przy tym na tyle uniwersalny, by każdy znalazł w nim coś dla siebie. Podstawowy Evan Williams Black Label to propozycja, która świetnie wprowadza w świat amerykańskiej whiskey – od razu czuć w nim słodycz kukurydzy, aromaty wanilii i karmelu, przełamywane lekką pikantnością przypraw. To bourbon o charakterze przystępnym, ale nie banalnym. Z kolei edycje takie jak 100 Proof czy Single Barrel pozwalają odkryć głębszą warstwę marki – pokazują, że Evan Williams to nie tylko popularna etykieta na półkach, lecz także destylat z tradycją i ambicją. To marka, która potrafi ucieszyć zarówno początkujących, jak i doświadczonych miłośników whiskey, bo każdy wariant ma swój własny, odrębny język smaku.
Evan Williams to nazwisko, które w historii bourbonu zapisało się wyjątkowo wcześnie. Uważa się go za pierwszego oficjalnie zarejestrowanego destylatora w Louisville, pod koniec XVIII wieku. Działał w czasach, kiedy Kentucky dopiero zaczynało stawać się sercem amerykańskiej whiskey, a pierwsze gorzelnie powstawały z inicjatywy osadników, którzy chcieli wykorzystać nadwyżki kukurydzy z żyznych pól. Williams nie tylko prowadził swoją destylarnię, ale też wyznaczył kierunek rozwoju całej lokalnej tradycji – dzięki niemu Louisville zaczęło być kojarzone z produkcją bourbona, a jego nazwisko stało się symbolem pionierstwa i rzemieślniczego podejścia do whiskey. Współczesna marka, prowadzona przez Heaven Hill, nieprzypadkowo sięgnęła właśnie po tę postać. Wpisuje się ona w narrację o historii Kentucky i przypomina, że bourbon od zawsze był mocno związany z miejscem, ludźmi i ich pasją do tworzenia czegoś trwałego. Evan Williams stał się więc nie tylko nazwą marki, ale też pewnego rodzaju pomnikiem całej tradycji.
Proces produkcji Evan Williamsa nie odbiega od klasyki Kentucky – i to właśnie w tym tkwi jego siła. Destylat powstaje z kukurydzy, żyta i jęczmienia, a następnie trafia do nowych beczek z amerykańskiego dębu, które przed napełnieniem są wypalane, by oddać trunkowi barwę, aromat i słodycz drewna. To w beczkach dzieje się magia: bourbon nabiera złocistego koloru, a z czasem pojawiają się w nim nuty karmelu, wanilii, przypraw i delikatnego dymu. Black Label to wersja najbardziej przystępna, delikatna i wszechstronna – idealna do koktajli, ale także do picia na czysto. Wersja w białą etykietą (50%) to już głębsza interpretacja marki – bardziej intensywna, z wyraźniejszym dębowym akcentem, przypominająca, że Evan Williams ma ambicję wyjść poza ramy bourbona codziennego. Single Barrel natomiast to zupełnie inna opowieść. To przykład, że w Evan Williamsie wciąż obecny jest duch indywidualności i autentyczności.
Evan Williams jest bourbonem, który potrafi odnaleźć się w niemal każdej sytuacji. Dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z whiskey, Black Label jest świetnym punktem wyjścia – nie przytłacza, a jednocześnie daje pełny obraz tego, czym bourbon jest. To trunek idealny na spotkania w gronie znajomych, do klasycznych koktajli, ale także jako baza do prostego drinka z lodem po długim dniu. Wersja biała (mocniejsza) sprawdzi się wtedy, gdy chcemy czegoś bardziej wyrazistego – to już propozycja na wieczory, kiedy mamy czas, by skupić się na aromacie i smaku. Single Barrel natomiast to bourbon dla tych, którzy lubią wyjątkowe, jednorazowe doświadczenia – tu każda butelka jest jak osobna historia. Można więc powiedzieć, że Evan Williams to marka dostępna cenowo, ale zróżnicowana tak, by każdy znalazł coś dla siebie.
Butelki Evan Williamsa są zaprojektowane w duchu tradycji – klasyczne, z charakterystyczną etykietą, która od razu kojarzy się z historią i solidnością. Nie ma tu przesadnej ozdobności, ale właśnie w tym tkwi siła marki: prostota, rozpoznawalność i konsekwencja. Na półce Evan Williams od razu rzuca się w oczy, a w dłoni daje poczucie trzymania czegoś autentycznego, zakorzenionego w tradycji Kentucky. To butelka, która nie udaje luksusu, a mimo to wzbudza szacunek dzięki swojej prostocie i autentyczności.
Evan Williams najlepiej pokazuje swój charakter wtedy, gdy daje się mu trochę czasu. Niezależnie od wersji, można pić go z lodem, ale też na czysto, by wyłapać słodycz kukurydzy i lekko waniliowy finisz. Wersje bardziej zaawansowane najlepiej sprawdzają się w kieliszku tulipanowym, powoli, z chwilą na poznanie wszystkich warstw smaku. To bourbon, który dobrze komponuje się także z jedzeniem – z grillowanym mięsem, pikantnymi potrawami albo deserami na bazie czekolady i karmelu. Można powiedzieć, że Evan Williams to bourbon, który daje się lubić w wielu różnych kontekstach i nie wymaga „świętowania”, by sprawiał przyjemność.